Myślę, że osoby, które od dłuższego czasu czytają mojego bloga dobrze wiedzą, że nie lubię jakoś dokładnie i szczegółowo planować swoich podróży. Wiele razy przekonałam się o tym, że zamiast biegać po mieście z listą najpopularniejszych zabytków w ręku, warto dać sobie trochę luzu i iść przed siebie tam, gdzie nogi same poniosą. Można dzięki temu znaleźć ukryte perełki, które nie są jeszcze zadeptane przez turystów i lepiej poczuć atmosferę miejsca, do którego się przyjechało. Jako że hostel, w którym zatrzymaliśmy się w Barcelonie, znajdował się niedaleko słynnego bulwaru Las Ramblas, to tam skierowałam swoje pierwsze kroki i od razu zdałam sobie sprawę, że to nie miejsce dla mnie. Było tak głośno i tłoczno, że jedyne o czym marzyłam, to uciec stąd najdalej jak tylko możliwe.
Lawirując między tłumem ludzi, przemknęłam na drugą stronę Rambli i zanurzyłam się w labiryncie krętych, wąskich uliczek. Szłam przed siebie, podziwiając średniowieczną architekturę Dzielnicy Gotyckiej i chłonąc atmosferę tego niezwykłego miejsca. W pewnym momencie przystanęłam i zdałam sobie sprawę, że najprawdopodobniej się zgubiłam. Zamiast się tym zmartwić, machnęłam ręką i stwierdziłam, że dzięki temu wycieczka stała się jeszcze bardziej ekscytująca.
Tyle razy czytałam o tej okolicy w „Cieniu Wiatru” i innych powieściach Carlosa Ruiza Zafona! Spacerując po Barri Gòtic, próbowałam sobie przypomnieć nazwy miejsc, które pojawiały się na kartach książek. Niestety, nie udało mi się odnaleźć Cmentarza Zapomnianych Książek, ale rozpoznałam kilka charakterystycznych punktów, takich jak Carrer del Bisbe i katedra św. Eulalii.
Z ciekawostek, na wewnętrznym dziedzińcu katedry św. Eulalii znajduje się mały staw z fontanną, w którym pływa trzynaście białych gęsi. Podobno liczba ta ma symbolizować wiek, w którym patronka świątyni zginęła męczeńską śmiercią. Jedna z legend głosi, że kiedy Eulalia została publicznie obnażona na głównym placu Barcelony, w środku wiosny niespodziewanie spadł śnieg, okrywając jej ciało. Rozwścieczeni tym faktem Rzymianie zamknęli dziewczynkę w beczce z przytwierdzonymi nożami i przeturlali ją po ulicy. Ciało świętej spoczywa w krypcie katedry, w bogato zdobionym nagrobku wykonanym z alabastru.
Błądząc po Dzielnicy Gotyckiej, myślałam sobie o tym, że gdyby tylko ściany potrafiły mówić, z pewnością miałyby do opowiedzenia sporo podobnych historii. Wiele spośród tutejszych budynków zostało wzniesionych w czasach średniowiecza. Niektóre z nich powstały jeszcze wcześniej, gdy na terenie dzisiejszej Barcelony istniała rzymska osada Barcino. Pomyślcie tylko, ilu ludzi musiało wcześniej przejść tymi ulicami!
Dzielnicę Barri Gòtic można traktować jak Stare Miasto Barcelony. Wąskie, kręte uliczki i średniowieczne kamienice tworzą wyjątkowy klimat. Nie brakuje tu designerskich sklepów, przytulnych kafejek, restauracji serwujących lokalne jedzenie i tapas barów. Fani sztuki ulicznej także znajdą tu coś dla siebie. Za każdym rogiem kryje się coś ciekawego.
Zgubiłam się w Dzielnicy Gotyckiej i szczerze mówiąc, bardzo mi to odpowiadało. W miejscach takich jak to warto czasem odpuścić i pozwolić, żeby ulice same nas prowadziły. Taki sposób zwiedzania dodaje wszystkiemu smaku i uroku. Zamiast skupiać się na studiowaniu mapy, można w spokoju podziwiać widoki i poczuć klimat miasta. Dzięki temu wydaje się ono jeszcze bardziej magiczne.
Straciłam poczucie czasu i nie mam pojęcia, jak długo wędrowałam ciemnymi, wąskimi uliczkami. Mimo że średniowieczna dzielnica znajdowała się w samym centrum Barcelony, kilka kroków od mojego hostelu, miałam wrażenie, jakbym przeniosła się gdzieś bardzo daleko. To jedno z tych fascynujących miejsc, które pochłaniają bez reszty i można zapomnieć w nich o całym świecie.
Jeśli wybieracie się do Barcelony, koniecznie zajrzyjcie do Barri Gòtic. Przemierzając wąskie uliczki, za każdym razem można trafić na ciekawe miejsca i ukryte perełki, więc jeżeli tylko macie taką możliwość, warto odwiedzić dzielnicę więcej niż raz. Nawet jeśli przyjechaliście na jednodniową wycieczkę, w żadnym wypadku nie biegajcie po okolicy z listą zabytków, które trzeba „odhaczyć”. Zamiast tego zwolnijcie trochę i wyluzujcie się, usiądźcie w kawiarni, spróbujcie tapas i po prostu cieszcie się chwilą. Dajcie się pochłonąć urokowi i magicznej atmosferze starej Barcelony.